wtorek, 29 stycznia 2013

Współpraca z Teekanne
Colabroración con Teekanne


A historia z dzisiaj jest następująca:

Wracając z zakupów (nauka + nauka = - jedzenie w lodówce),
napotkałam pana listonosza. Zapytałam go grzecznie, czy może był już w moim bloku i czy może ma coś dla Polki. Powiedział, że owszem, ma w drugiej torbie i niebawem mi przyniesie.
Kiedy zadzwonił dzwonek przemierzyłam korytarz w podskokach. Wiedziałam już dobrze, co to było...
Paczka z Herbatami od Teekanne :)!!!
Nowe, pachnące inspiracje dla moich przepisów.
pierwsza już wkrótce na blogu (bo już gotowa!)
Będzie pysznie, aromatycznie i z charakterem.

Pozdrawiam!

Korzenne roladki z kurczaka


Już kilka osób pytało mnie, czy ten blog będzie zawierał jedynie słodkości, no to w odpowiedzi mam dla Was historyjkę:

Kupiłam wino...
Kupiłam wino w listopadzie, ciesząc się w duchu z tego,że na Boże Narodzenie będzie jak znalazł.
Przyszło Boże Narodzenie.
Przeszło Boże Narodzenie.
Przyszedł Nowy Rok.
Otwarłam wino bez przekonania. Bo to przecież ten czas!
A było to gotowe korzenne wino, na które miałam wielką ochotę.
Tylko, że jak już je otworzyłam, to jakoś zmieniłam zdanie. Moja ochota wyparowała, może to przez to, że byłam chora.
No i tak właśnie porzuciłam moje wino.
Z początku ziorało na mnie brzydko z kąta. Ale udawałam, że nie widzę.
Później nawet już udawać nie musiałam.
Spojrzałam na nie pewnej środy i pomyślałam sobie, że wypadałoby coś z nim zrobić.
Jakoś dalej nie miałam ochoty go pić, ale wryło mi się w pamięć.
Następnego dnia na zajęciach krążyło sobie po mojej głowie. I tak od składnika do składnika wymyśliłam smaczny obiad :). Na jego realizację poczekałam do piątku/soboty.
A w sobotę? Pomaszerowałam na rynek w poszukiwaniu renet (bo była to ta sobota, w którą upiekłam misiową szarlotkę:)).
Tak!
To był zdecydowanie smaczny dzień.
_________________________
A tak się bawiłam:

Ingrediencje:

pół piersi z kurczaka
2 łyżki suszonej żurawiny
2-4 łyżki korzennego wina
2 łyżki posiekanych orzechów włoskich
łyżka posiekanej natki pietruszki
ok. 2 łyżki oleju z oliwek albo z ryżu (do nadzienia i do posmarowania)
szczypta cynamonu
szczypta mielonych goździków
sól
pieprz

Czary:


Żurawinę posiekać na malutkie kawałeczki. Zalać winem na wysokość żurawiny (która wchłonie ładnie winko). Odstawić na noc, albo na kilka godzin. Wyfiletować pierś z kurczaka (albo kupić już taką). Żurawinę wymieszać z posiekanymi orzechami włoskimi, natką pietruszki, cynamonem, mielonymi goździkami i łyżeczką oleju, (dodać sól i pieprz wg unania, ja zawsze to robię na oko).
Tak przygotowany farsz rozkładać na kurczakowych filetach i zwijać w ruloniki.
Ruloniki układać na folii aluminiowej lekko wysmarowanej olejem, smarować mała ilością oleju za pomocą kuchennego pędzelka. Posolić i pieprzyć z wierzchu (jeśli ktoś lubi wyrazisty smak, może posypać jeszcze dodatkowa ilością mielonych goździków).
Zawinąć w folię aluminiową, którą następnie lekko nakłuwamy widelcem.
Wsadzamy do piekarnika i pieczemy około 20-25 minut w temperaturze 180 stopni.
(pod koniec pieczenia rozwarłam lekko folię i wyłączyłam piec, zostawiając mięso na krótka chwilę)
Podawać z ryżem.

Smacznego:)!




niedziela, 27 stycznia 2013

Truskawkowe Scones
Scones de Fresa


Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam słone śniadanie. To pewnie dlatego, że rano moje wyrzuty po zjedzeniu czegoś słodkiego są tak małe, że prawie ich nie widać.
Miłej niedzieli (chociaż ja sama za mi nie przepadam).

A ja tymczasem idę się "zabawiać" z pragmatyką (jutro egzamin)!
___________________


Ingrediencje

(ok 7 Sconses):

100g mąki pszennej
100g mąki pszennej integralnej
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody
1/4 łyżeczki soli
50g masła
22g cukru trzcinowego
8g cukru wanilinowego
40g kandyzowanych truskawek
1 jajko rozkłócone z taką ilością mleka, by otrzymać 125ml płynu

Czary:

Masło rozetrzeć z mąką, proszkiem do pieczenia, solą, cukrem trzcinowym i cukrem wanilinowym. Kandyzowane truskawki pokroić na małe kawałeczki i dodać do wcześniejszej mieszanki. Wlać mleko z jajkiem.
Wyrobić ciasto rękami (jeśli zbyt mocno się klei - dosypać mąki). Rozwałkować grubo (ok. 1,5 cm). Wycinać serducha dużą foremką. Układać na blaszce i posmarować jajkiem z odrobiną mleka.
Piec 10 - 15 minut w 220 stopniach.

Polecam:
Najfajniejsze Scones jakie dotąd zrobiłam :)!



czwartek, 24 stycznia 2013

Jogurtowe Pieruszka z Granatem
- Obiad i Deser 2 in 1


C i e r p l i w o ś ć.
Do jednych rzeczy mam jej duuuużo! Myślę, że czasem nawet za dużo :P.
J e j b r a k.
Jest kilka takich rzeczy, do których mi jej brakuje kompletnie. Jedną z nich jest lepienie pierogów. Co do tego nie mam nawet najmniejszej wątpliwości. Co więcej, za każdym razem kiedy zabieram się za ich klejenie, utwierdzam się w tym przekonaniu. Myślę nawet, że brak cierpliwości do kilku innych rzeczy zmniejsza się znacznie i pakuje się na miejsce tej pierogowej...
Ale to nie jedyny pierogowy problem. No, chociaż może teraz i jedyny :). Bo inny rozwiązałam dzisiaj! Mianowicie, ciasto! Szukałam jakiś czas idealnego. Wypróbowałam kilka. Efekt? Od totalnej klapy, do: może być.
No, ale przecież: „może być”, nie może być! Przecież, żeby było smacznie, i żeby można zrobić komuś przyjemność, albo zachwycić jakiegoś obcokrajowca tym co polskie, musi być wyśmienite!
Żeby dojść do tego punktu, jak zwykle musiało zebrać się kilka powodów nie do podważenia.
Po pierwsze: znalazłam przepis, który przykuł moją uwagę (to już dawno - powstrzymywał brak czasu zakrapiany odrobiną lenistwa).
Po drugie: zbliżają się walentynki (poważnie rozważałam to, cy się w nie w ogóle bawić).
Po trzecie i najważniejsze: zostałam zaproszona do Konkursu urodzinowego, który poruszył temat Walentynek . . .

Po czwarte: mam egzamin z pragmatyki i nie mogę się skupić na nauce

. . .

Efekt: Jogurtowe Pieruszka (Pierogi + Serduszka).
Polecam ciasto i dziękuję Monice, która je zamieściła na swoim blogu: Stoliczku nakryj się!
___________________________________
No to, cackamy się!

Ingrediencje:
(na pierogi dla 2 osób)

Ciasto:

1 szklanka mąki
pół szklanki jogurtu greckiego (ok 125g)
łyżeczka cukru wanilinowego
szczypta soli

Nadzienie:

ziarenka z jednego granatu

Czary:

Wyrobić ciasto z mąki, cukru wanilinowego, soli i jogurtu. Odstawić na około pół godziny. Ciasto rozwałkować cienko 2-3 mm. Wycinać serduszka foremką do ciastek. Nakładać ziarenka granatu na jedno serduszko, przyłożyć drugim i skleić. Wrzucać na wrzącą, lekko osoloną wodę. Gotować ok 2 min.
Podawać posypane cukrem wanilinowym i ziarenkami granatu (myślę, że jogurt grecki też byłby dobrym dodatkiem :)).

_____________________________

P a c i e n c i a.
¡Para unas cosas tengo mucha! Creo que, a veces, aun demasiada :P.
S u f a l t a.
Hay unas cuantas cosas para las que me falta totalmente. Una de ellas es pegar los pierogi. En cuanto a eso, no cabe la menor duda. Lo que es más – siempre, cuando me pongo a pegarlos, me hago más convencida de que sea así. Pienso además que mi falta de paciencia para ciertas cosas disminuye para ocupar el lugar de la paciencia relacionada con los pierogi.
Pero este no es el único problema con los pierogi. Aunque... bueno, ahora, a lo mejor el único ya :). ¡Porque el otro he solucionado hoy! Concretamente: ¡la masa! Estuve buscando la perfecta. He probado varias. ¿Efecto?: desde un fracaso total, hasta: puede ser.
Pero, un ¨puede ser¨, ¡no puede ser! Para que esté rico y, para que se pueda hacer un placer a alguien, o encantar a un extranjero con algo polaco, ¡tiene que ser exquísito!
Para llegar a este punto , como siempre, han tenido que encontrarse algunos argumentos irrefutables.
Primero: He encontrado una receta para la masa, que atrajo mi atención (eso ya hace tiempo – me retenía la falta del tiempo ¨rociado¨ con un tanto de pereza).
Segudno: Se está acercando el Día de San Valentín (estaba pensando seriamente en que si dedicarle el tiempo a esto).
Tercero y lo más importante: me han invitado a participar en un concurso que trata el tema del Día de San Valentín. . .
Cuarto: tengo un examen de pragmática y no me puedo centrar en estudiar.

. . .

Efecto: los PIERUSZKA de yogur
Pierogi + Seduszka* - *pl. Corazoncitos).
Os recomiendo los pieruszka y le doy gracias Monica, la que ha publicado la receta en su blog: Stoliczku nakryj się!

__________________________
¡A jugar!

Ingredientes:
(para 2 personas)

Masa:

1 vaso de harina de trigo
1/2 vaso de yougur griego (125ml)
1 cucharilla de azúcar avainillado
1 pizaca de sal

Relleno:

las pepitas de una granada

Hechicería:

Amasar la masa de harina, azúcar avainillado, sal y yogur. Dejar para reposar media hora.
Aplastar la masa fina (2-3 mm). Cortar los corazoncitos con un cortapastas en forma de corazón. Poner las papitas de granada encima de un corazón cortado de masa, tapar con otro y pegar los bordes. Meter en el agua hirviente con una pizca de sal. Cocer 2-3 minutos. Servir con azúcar avainillado y con las pepitas de granada (creo que el yogur griego también sería bueno para acompañar los pierogi).

wtorek, 22 stycznia 2013

Malinowe Scones
Scones de Frambuesa


Hej, jak zapewne wiecie z poprzedniego przepisu, i tak ogólnie, Scones często zawierają bakalie, które choć przepyszne, lekko je obciążają :).
Zastanawiałam się, co zrobić, żeby im troszkę ulżyć, nie ujmując im smaku. Same, owszem, na pewno też są dobre, ale czemu by ich jakoś nie zmienić, nadając im jakiejś ciekawej nutki smakowej?
Tym razem padło na maliny! To jest to! Mamy przecież ciasta, muffiny, soki, herbaty malinowe, czemu by w takim razie nie Scones?
Wierna poprzedniemu przepisowi zmieniłam tylko dodatki ( – figi – śliwka + suszone maliny, no dobrze wiem, że widać ...wiem! Nie mogłam się oprzeć: zostawiłam żurawinę, ale zmniejszyłam jej ilość :)).
Tym razem wycięłam serducha i też wyrosły pyszne. Malinowy zapaszek roznosił się po całym mieszkaniu.
Jest jeszcze jedna rzecz, która podoba mi się w tym wypieku: można go zamrozić. A rozmrożone w mikrofali i podane na ciepło np. z mlekiem są idealne na śniadanko(no, nie tylko, ale przede wszystkim).

_________________________________
Ingrediencje:

100g mąki pszennej
100g mąki pszennej integralnej
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody
1/4 łyżeczki soli
50g masła
50g cukru trzcinowego
2 łyżki suszonych malin (można dać więcej, ja nie miałam)
1 torebka herbaty malinowej (np. Teekanne)
1 łyżka żurawiny
1 jajko rozkłócone z taką ilością mleka, by otrzymać 125ml płynu

Czary:


Masło rozetrzeć z mąką, proszkiem do pieczenia, solą, cukrem i herbatą (dodałam, żeby były bardziej malinowe). Żurawinę i maliny małe kawałeczki i dodać do wcześniejszej mieszanki. Wlać mleko z jajkiem.
Wyrobić ciasto rękami (jeśli zbyt mocno się klei - dosypać mąki). Rozwałkować grubo (ok. 1,5 cm). Wycinać kształty dużą i ostrą foremką, bądź szklanką. Układać na blaszce i posmarować jajkiem z odrobiną mleka.
Piec 10 - 15 minut w 220 stopniach.
Smacznego!


sobota, 19 stycznia 2013

Smakołyki dla Dziadka i Babci: Legumina jabłkowo-gruszkowa
Golosinas para el Abuelo y la Abuela: Legumina de manzana y pera


Ostatnio,podczas niewinnego buszowania po blogach kulinarnych kilka szczegółów zwróciło moja uwagę. Jak wiadomo, w szczegółach tkwi diabeł.... Największy kusiciel w historii! Podstępny Spryciarz zasiał we mnie ziarnko ciekawości. Ziarnko pęczniało, pęczniało, zaczęło wypuszczać kiełki...i nie dało o sobie zapomnieć.
Musiał mnie dopaść, kiedy to spacerowałam sobie spokojnie po blogu Komarki i zatrzymałam się, żeby przyjrzeć się leguminie. Tak, myślę, że to było wtedy. Zapatrzyłam się, a on wykorzystał moment mojej nieuwagi! Od tamtego czasu kiełkowała we mnie chęć zrobienia leguminy! Walczyłam dzielnie z tą pokusą! I nawet mi to całkiem nieźle wychodziło...
Kiedy jednak, podczas innego spaceru po sieci doszły mnie słuchy o akcji organizowanej przez Moniczka w Kuchni. Zaczęłam się łamać i w momencie słabości dopuściłam do siebie pytanie: hm, co mogłabym przygotować?
Punktem kulminacyjnym okazała się chwila, w której weszłam do kuchni i zobaczyłam, że jabłka i gruszki, które kupiłam tydzień temu nie mają się tak dobrze, jak wtedy, kiedy podawał mi je uśmiechnięty pan w niebieskim fartuchu. Nie cierpię marnowania jedzenia! Szczytny cel! Trzeba coś zrobić! Wtedy to po raz kolejny odezwała się Legumina. A, że zrobiła to na tyle głośno, że obudziła moje poprzednie pytanie dotyczące akcji...
Ok!
Skoro już obudziłam się o godzinę wcześniej, niż bym sobie tego życzyła, postanowiłam zrobić własną jabłkowo-gruszkową leguminę!
Szczególnie, że pod tym wszystkim gdzieś głęboko, ale mocno tkwi wspomnienie o moim dziadku, którego odwiedzałam w każda sobotę. Dziadka już nie ma, ale wspomnienia żyją.
Między innymi to wspomnienie dziadka, który z dobrotliwym, szczerym uśmiechem kroi swoim scyzorykiem wielkie, czerwone jabłko, żółte w środku.
Legumina to taki polski deser, o którym dziś już się zapomina. Skoro już wygrzebałam wspomnienia, postanowiłam odświeżyć także pamięć o zdrowej leguminie i zaprezentować ją jako propozycję w akcji: Smakołyki dla Dziadka i Babci.
______________________________________

Ingrediencje:

Legumina:

3 małe jabłka
2 gruszki
1 jajko
2 łyżki kaszy manny
1/2 łyżeczki mielonych goździków
kilka wiórków skórki cytrynowej
kilka kropel soku z cytryny

Kruszonka:

1 łyżka masła
3 łyżki mąki razowej

Czary:

Obrać jabłka i gruszki. Jabłka zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Gruszkę pokroić w malutkie kosteczki. Jabłka skropić cytryną, posypać goździkami oraz wiórkami z cytryny i wrzucić do garnka. Rozgotować, często mieszając. Dodać gruszkowe kosteczki. Wsypać kaszę mannę. Gotować chwilę. Dodać żółtko. Wymieszać, ostawić na chwilę. Ubić białko i dodać do masy delikatnie mieszając. Przełożyć do małych foremek. Posypać kruszonką z masła i mąki razowej. Zapiekać w piekarniku 20-30 minut w 200 stopniach.

piątek, 18 stycznia 2013

Kokosowy śnieg
La nieve de coco


Nie mogłam uwierzyć!
Kiedy to w sobotę siedziałam przyklejona do morfologii, oderwałam od niej wzrok i spojrzałam w okno. Moje oczy przybrały rozmiar talerzy.
Śnieg!
Padał najprawdziwszy śnieg: ogromne, wirujące w powietrzu białe płatki! Patrzyłam niczym zahipnotyzowana na pierwszy śnieg od 3 lat (3 ostatnie zimy spędziłam w Hiszpanii, gdzie o śnieg bywa ciężko).
I pomyśleć, że jeszcze dwa dni wcześniej było ok. 14 stopni. Szaleństwo!
Postanowiłam uczcić to wydarzenie :P, tworząc kokosowe praliny :)!
Pyszota, chociaż staram się od nich trzymać jak najdalej :) - eksplozja kalorii murowana, a wyglądają tak niewinnie...
____________________________________

Ingrediencje:

100 ml mleka
100 ml wody
2 drobno posiekane herbatniki
2 łyżki kaszy manny
3 łyżki posiekanych migdałów
3 łyżki cukru wanilinowego
2 łyżki kokosu + do obtoczenia
2 łyżki otrębów pszennych

Czary:

Mleko i wodę wlewamy do rondelka, wsypujemy kaszę i cukier. Gotujemy (często mieszając), aż zgęstnieje. Dodajemy posiekane migdały, herbatniki, kokos i otręby. Mieszamy. Zostawiamy aż przestygnie. Z chłodnej masy formujemy kuleczki, które obtaczamy w kokosie. Wstawiamy do lodówki na ok. 2h. (Później też przechowujemy w lodówce).

Podróba Raffaello Gotowa :D!
_______________________________

¡No me lo podía creer!
El sábado, mientras estaba sentada pegada a la morfología, despuequé mis ojos de ella y miré por la ventana. Mis ojos tomaron el tamaño de los platos.
¡La Nieve!
Nevaba de verdad: los enormes copos blancos bailaban en el aire. Miraba como hipnotizada la primera nievedesde hace 3 años (los 3 últimos inviernos he pasado en España dónde no resulta tan habitual ver la nieve).
Y pensar que dos días antes hacía 14 grados... ¡Una locura!
Decidí celebrarlo, preparando los bombones de coco :).
¡Deliciosos, aunque intento no acercarme a ellos – una explosión de calorías garantizada, con la pinta inocente que tienen...

________________________________

Ingredientes:

100 ml de leche
100 ml de agua
2 galletas trituradas
2 cucharas de farina (sémola)
3 cucharas de almendras trituradas
3 cucharas de azúcaravainillado
2 cucharas de coco rallado + para
2 cucharas de salvado de trigo

Hechicería:

Vertimos leche y agua en el cazo, añadir sémola y azúcar. Cocemos (revolviendo a menudo) hasta que se haga espeso. Añadimos las avellanas trituradas, galletas, coco y salvado de trigo. Revolvemos. Lo dejamos hasta que se enfríe. Formamos las bolitas pequeñas de la masa enfríada, para luego rebozarlas en el coco. Metemos los bombones en la nevera para más o menos 2 h. (Luego también los guardamos en la nevera).


czwartek, 17 stycznia 2013

Figowo-żurawinowe Scones
Scones de higos con arándanos


Wygląda na to, że przełożyliśmy egzamin z morfologii na inny dzień (nie nauczylibyśmy się do poniedziałku)!
Bardzo dobrze!
Postanowiłam wykorzystać wolną chwilę i przygotować moje pierwsze w życiu Scones :).
Wyznaję zasadę: dobre śniadanie to podstawa!
Jednak kiedy wyjęłam złociste bułeczki z piekarnika, nie mogłam oprzeć się pokusie i musiałam uszczknąć kawałek z jednej! Wyszły pycha! Fajna sprawa – robi się je szybciutko, pieką się krótko i są smaczne!
Na pewno świetnie smakują z mlekiem lub herbatą, miodem, bądź jakimś dżemikiem :). Cieszy mnie perspektywa jutrzejszego śniadania. Tak mogę zaczynać dzień! (Zwłaszcza, że nauki (za)dużo). Trzeba się posilić. Morfologia spali to wszystko i jeszcze więcej!
Tradycyjnie, zrobiłam z połowy przepisu znalezionego na Moje Wypieki (lekko go zmodyfikowałam). Tym razem wymieniłam rodzynki na figi, żurawinę i śliwkę. Użyłam mąki pszennej pół na pół z integralną i dodałam trochę sody. Ciasto wyrosło bardzo ładnie. Wyszło mi 7 pulchniutkich bułeczek w rozmiarze ok. 2,5 x 6 x 7 cm).
P.S. Szkoda tylko,że na dobre zdjęcie było już ciemnawo.
__________________________________________
Zabawa!

Ingrediencje:

100g mąki pszennej
100g mąki pszennej integralnej
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody
1/4 łyżeczki soli
50g masła
50g cukru
50g figi + żurawina
1 suszona śliwka
1 jajko rozkłócone z taką ilością mleka, by otrzymać 125ml płynu

Czary:

Masło rozetrzeć z mąką, proszkiem do pieczenia, solą, cukrem. Figi, żurawinę i śliwkę pokroić na małe kawałeczki i dodać do wcześniejszej mieszanki. Wlać mleko z jajkiem.
Wyrobić ciasto rękami (jeśli zbyt mocno się klei - dosypać mąki). Rozwałkować grubo (ok. 1,5 cm). Wycinać kształty dużą i ostrą foremką, bądź szklanką. Układać na blaszce i posmarować jajkiem z odrobiną mleka.
Piec 10 - 15 minut w 220 stopniach.

Gorąco polecam!
___________________________________

Parece que el examen de morfología será el otro día (¡no nos daría tiempo estudiarlo hasta el lunes!).
¡Muy bien!
Decidí aprovechar un rato libre para preparar mis primeros Scones.
¡Tego por principio lo que un buen desayuno es la base!
Sin embargo, cuando saqué los Scones dorados del horno, no pude resistir la tentación y tuve que pellizcar un toricito. ¡Salieron ricas! Me gustan: se hacen muy rápido, no se hornean mucho tiempo y están simplemente ricas.
Seguramente saben bien con leche o con té, miel o alguna marmeladita :). Me gusta la perfspectiva del desauyo de mañana. ¡Así puedo empezar el día! (sobre todo que hay mucho (demasiado) por estudiar). Hay que desayunar bien. La morgología lo quemará todo y algo más!
De costumbre, hice media receta de Moje Wypieki (la he modificado un poco). Esta vez, cambie uvas pasas por higos, arándanos y una ciruela pasa. Usé la harina de trigo con la harina integral. La masa creció muy bien. Obtuve 7 Scones de tamaño 2,5 x 6 x7 cm.
P.S. Es una pena quepara una buena foto haya oscurecido ya.
____________________________________
¡Juego!

Ingredientes:

100g de harina de trigo
100g de harina integral
1/2 cucharada de levadura química
1/4 cucharada de sal
50g de mantequilla
50g de azúcar
50gde higos + arándanos
1 ciruela pasa
1 huevo mezclado con tanta cantidad de leche para obtener 125ml de líquido

Hechicería:


Mezclar la mantequilla con harina, levadura química, sal y azúcar. Higos, arándanos y la ciruela cortar en trocitos pequeños y añadir a la mezcla anterior. Verter la leche con el huevo. Amasar la masa con las manos (si sale demasiado pegajosa, añadir un poco de harina). Aplastar una masa gruesa (1,5 cm). Cortar las formas con un cortapastas grande y afilado o con un vaso. Poner en una bandeja y lubricar con un huevo mezclado con un poco de leche.
Hornear 10-15 minutos en la temperatura de 220º.

¡Los recomiendo mucho!

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Misiowo-czekoladowa szarlotka
Charlota de chocolate con ositos


Zanim zajmę się morfologią ...
Patrzcie, co zostało z czekoladowo-misiowej szarlotki, którą upiekłam wczoraj (zanim zabrałam się za morfologię :P).
Fajnie jest mieć dla kogo robić te pyszności :)(uwielbiam moich współlokatorów)!
Pracowitego dnia!

Zmodyfikowałam przepis Matki Wariatki (- cukru - masła + goździki - antonówka + szara reneta - ekstrakt waniliowy + cukier wanilinowy).
Na potrzeby eksperymentu i figury :P upiekłam z połowy, ale podaję cały, choć już z moimi modyfikacjami.
_________________________________

To co? Jeszcze chwila zabawy :)?

Ingrediencje:

Ciasto:

200g mąki pszennej
100g masła
80g cukru
2 żółtka
4 łyżki kakao
około 100ml zimnej wody
2 łyżki cukru wanilinowego

Nadzienie:

750g szarych renet
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka mielonych goździków
1 łyżeczka cukru

Czary:

Przesiać mąkę z kakao, dodać miękkie masło, cukier, żółtka, cukier waniliowy,zimną wodę. Zagnieść ciasto. Następnie rozwałkować na cienki placek (zostawić około 1/3 na wierzch).
Wyłożyć nim natłuszczoną i wysypaną bułką formę (ja wysypałam kaszą manną).
Wstawić do lodówki na ok. 30 minut.

Jabłka obieramy ze skórki, kroimy na malutkie kawałeczki, po czym wrzucamy z cukrem, cynamonem i mielonymi goździkami do garnka i podgrzewamy aż się rozpadną (trzeba uważać, żeby się nie przypaliły).

Ciasto wyjąć z lodówki, nakłuć widelcem, wyłożyć na nie masę jabłkową.
Z reszty rozwałkowanego ciasta wykrawamy ulubione kształty (u mnie misie) i układamy na wierzchu ciasta.

Pieczemy w 180 stopniach ok. 30-35 minut.

Polecam :)!
________________________________________


Antes de que me ocupe de la morfología...
¡Mirad que queda de la charlota que había hecho ayer (antes de que empezara con la morflogía :P)!
Es bueno tener a alquien para quien se pueda hacer todas estas cosas ricas. (¡Me encantan mis compañeros de piso!)

He modificado la receta de Matka Wariatka (- azúcar - mantequilla + clavo + reineta - esencia de vainilla + azúcar avainillado). Por el bien de mi experimento culinario y de mi silueta, jaja, he preparado la charlota de media receta, pero pongo aquí la versión entera, aunque con mis modificaciones.


Ingredientes:


Masa:
200g de harina de trigo
100g de mantequilla
80g de azúcar
2 yemas
4 cucharas de cacao puro
100ml de agua fría
2 cucharas de azúcar avainillado

Relleno:
750g de manzanas (reineta)
1 cucharada de canela
1 cucharada de clavo molido
1 cucharada de azúcar

Hechicería:

Tamizar la harinacon el cacao, añadir la mantequilla blanda, azúcar, yemas, azúcar avainillado, el agua fría. Amasar la masa. Luego aplastar la masa para obtener una torta fina (dejar 1/3 para la parte superior). Meter en un molde aceitado con la mantequilla y esparcida con el pan rallado. Meter en la para 30 minutos.

Las manzanas pelamos y cortamos en los trozos pequeños, luego las metemos en una olla junto con canela, clavo molido y azúcar. Calentamos hasta que se deshagan (hay que tener cuidado para que no se quemen).

Sacar la masa de la nevera, picar con un tenedor, poner la masa de manzanas. Aplastar la masa que habíamos guardado aparte, cortar las formas preferidas (los osos en mi caso) y las ponemos sobre el relleno de manzanas.

Hornear en 180º, durante 30-35 minutos.

¡Lo recomiendo :)!


sobota, 12 stycznia 2013

Muffinki Herbacianki


Już od dawna chodził za mną jeden przepis…, co nie jest niczym nowym, gdyż za mną zawsze chodzi pomysł na jakieś danie. Doprowadza mnie to tradycyjnie do szaleństwa, szczególnie w okresie intensywnej nauki :D.
Otóż, daaaaawno temu zrodziło się w mojej głowie jedno z tych pytań pod tytułem: Co by było, gdyby...Gdyby tak upiec HERBACIANE muffiny? Poczułam się niesamowicie dumna z tego, że wpadłam na ten wspaniały i oryginalny pomysł! jak się później okazało (i jak to zwykle bywa), nie byłam jedyna. Wybrałam się na poszukiwanie idealnego przepisu na zrealizowanie mojej słodkiej fantazji: klik klik: muffiny > herbata.
Znalazłam kilka przepisów, jednak żaden mnie nie przekonał. Nie powstrzymało to jednak moich myśli od krążenia wokół tego tematu.
Całkiem niedawno upiekłam dziecinnie proste, sympatyczne babeczki z przepisu znalezionego na Moje Wypieki. Prosta receptura, bez żadnych udziwnień, ale za to dająca niesamowity efekt aksamitnie mięciutkich i lekko wilgotnych muffinek.
Przepis postanowiłam wykorzystać jako bazę do mojego herbacianego eksperymentu. A, że wczoraj był piątek, ja zostałam sama w mieszkaniu ze stertą wiedzy do przyswojenia, naturalnym okazało się zabranie się za muffiny: przecież to tylko chwila, można sobie pozwolić na mały skok w bok. Notatki nie uciekną!
Tak oto pobiegłam do kuchni, gdzie w kilka minut przygotowałam ciasto, zmieniając lekko proporcje (mniej cukru i masła) i redukując ilość wszystkich składników o połowę (gdybym upiekła więcej, zeżarłabym więcej :)).
Po kilkudziesięciu minutach stałam się szczęśliwą posiadaczką 5 herbacianych muffinów. Czułam się jakbym wygrała los na loterii.
Kiedy muffiny ostygły, zapakowałam je do plastikowego pudełka.
Dzisiaj rano rozpoczęłam dzień od dwóch herbacianek :). Uwielbiam sobotę, ale tak smacznej jak ta chyba nie pamiętam!
A notatki? Cóż, nie uciekły, ale chyba tylko dlatego, że później siedziałam nad nimi do 2 w nocy wyobrażając sobie egzaminacyjną apokalipsę...
______________________________________________

No to, bawimy się!

Ingrediencje:

(na 5 średnich muffinów)

63g naturalnego jogurtu
30 g masła (roztopić)
1 jajko
75g mąki pszennej
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
ociupinka soli
50g cukru
2 torebki herbaty Earl Gray (ja dodałam Teekkane)

Czary:

Jogurt wymieszać z roztopionym i lekko przestudzonym masłem. Dodać jajka i roztrzepać.
Mąkę przesiać, wymieszać z sodą, cukrem, solą i herbatą. Następnie dodać do mokrych składników. Wymieszać delikatnie do połączenia się składników i uzyskania gładkiej masy.
Ciasto nakładać do foremek wyłożonych papilotkami (do 3/4 ich wysokości).
Piec w temperaturze 170ºC przez 25 - 30 minut.

czwartek, 10 stycznia 2013

Kandyzowany Imbir...


Imbir – wyrazisty smak! Taki, jak lubię. Jedyny w swoim rodzaju pośród wszystkich innych mu podobnych pod tym względem (cynamon, goździk, kardamon, mmm).
Jakiś czas temu kupiłam u Chińczyka korzeń imbiru, bo zachciało mi się jakiegoś azjatyckiego jedzonka. Biorąc jednak pod uwagę intensywność jego smaku, nie wykorzystałam zbyt wiele z tego, co kupiłam.
Zastanawiałam się nad tym, co zrobić, żeby nie zmarnować imbiru. Na początku pomyślałam, że może dobrze by było go zamrozić, ale nie chciałam ryzykować.
Przypomniałam sobie o kandyzowanym imbirze, który kupowałam kiedyś w sklepie z herbatami i postanowiłam poszukać przepisu.
Znalazłam go tutaj i to 2 w 1 (i żeby tyko, biorąc pod uwagę ilość zastosowań tych 2 :))! No, ale do rzeczy! Otóż, z odkrytego przeze mnie przepisu otrzymujemy imbir kandyzowany i syrop!
Syropu już nie ma (wyratował mnie z gigantycznego przeziębienia). Imbir czeka za to na użycie (oczami wyobraźni widzę gruszkowo-imbirowe muffiny:)).
Mocny i ostry, ale zarazem słodki syrop, to najlepsza domowa mikstura na przeziębienia. Polecam!

__________________________________________

No to, bawimy się!

Ingrediencje:

40g świeżego imbiru
150g jasnego cukru trzcinowego
160ml wody
5 ziarenek czarnego pieprzu

około 1/2 szklanki cukru trzcinowego do obtoczenia imbiru

Czary:


Syrop imbirowy:


Imbir obrać i pokroić na cienkie plasterki. Wszystkie składniki umieścić w garnuszku. Gotować na średnim ogniu, mieszając do chwili rozpuszczenia się cukru. Doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć ognień i gotować około 30-40 minut.
Gdy syrop uzyska oczekiwaną konsystencję, należy przecedzić go do szklanego naczynia. Syrop najlepiej przechowywać w lodówce.

Kandyzowany imbir:

Odsączyć plasterki imbiru i obtaczać w jasnym, drobnym cukrze trzcinowym, odkładać na papier do pieczenia lub folię aluminiową i pozostawić do całkowitego wyschnięcia.


sobota, 5 stycznia 2013

Winter Orange Curd


Uzależniłam się od czytania blogów kulinarnych… *
(*la versión española abajo :)).
A, że powinnam się uczyć, to mój nałóg kwitnie, puchnie, rozrasta się do niewyobrażalnych rozmiarów …
Pomiędzy niezliczoną ilością kuchennych czarów, znalazł się Lemon Curd, który dzisiaj przykuł moją uwagę na tyle, że postanowiłam rzucić w kąt morfologię i udać się do kuchni z kartką, na której zapisałam proporcje. Zdecydowana przystąpiłam do wyciągania składników. Ale, jak to zazwyczaj bywa...zrodziło się w mojej głowie pytanie: a gdyby tak coś zmienić? I kolejne: Co by było, gdybym użyła pomarańczy...
Tym sposobem nieistniejący jeszcze Lemon Curd zamienił się w Winter Orange Curd (cytryny poszły w odstawkę, w och miejsce wcisnęła się zgrabna pomarańczka i aromatyczny goździk).
Efekt: pachnący, delikatny krem, idealny jako dodatek do zimowego śniadania (ta przesłodka bomba kaloryczna doda energii i zapału do działania w zimny poranek).

Jest wiele przepisów na Curd. Te tradycyjne bazują na 4 podstawowych składnikach: cytrynie, żółtkach, cukrze i maśle.
Osobiście nie przeżyłabym ataku wyrzutów sumienia pobudzonych po zjedzeniu takiej ilości masła.
Swoją inspirację oparłam na przepisie na Curd w wersji light, znalezionym na: Moje Wypieki.
(jeśli porównacie przepisy, zobaczycie, że dla wersji testowej zmniejszyłam ilość podawanych składników o połowę :)).
______________________________________________________
No to, bawimy się!

Ingrediencje:

sok ze średniej pomarańczy (przecedzony)
1 jajko
1 żółtko
0,5 łyżki mąki ziemniaczanej
90g cukru
szczypta zmielonych goździków

Czary:

Mąkę ziemniaczaną wsypać do soku z pomarańczy, roztrzepać dokładnie widelcem, tak, żeby nie było grudek.
Wymieszać z pozostałymi składnikami. Wlać do garnka i gotować na średnim ogniu, ciągle mieszając, uważając na to, by Curd się nie przypalił.
Curd będzie gotowy w chwili otrzymania konsystencji budyniu.
______________________________________________________

Me he vuelto adicta a leer los blog´s de cocina...
Y, como debería estar estudiando, mi adición está floreciendo, creciendo de manera increiblemente rápida.
Lemon Curd que se encontraba entre la cantidad infinita de las hechicerías culinarias, atrajó tanto mi atención que decidí esquinar la morfología e irme a la cocina con la hoja de papel en la que había apuntado las proporciones. Decidida empezé a sacar los ingredientes. Pero, como suele pasar...en mi cabeza nació una pregunta: ¿Y si cambiaría algo?, y otra: ¿Qué pasaría si usara la naranja...?
De esta manera, el todavía inexistente Lemon Curd se convirtió en Winter Orange Curd (pasé de los limones y en su lugar se metió una naranjita y el aromático clavo).
El efecto: el oloroso, suave crema, perfecto para acompañar un desayuno invernal (esa archidulce bomba calórica añadirá energía y ánimos de actuar en una mañana fría [las mañanas invernales suelen ser muuuy frías :) en Polonia]).

Hay muchas recetas de Curd. Esas tradicionales se basan en 4 ingredientes principales: limón, yemas, azúcar y manterquilla.
Personalmente, no sobreviviríaun ataque de remordimientos despertados tras haber comido esta cantidad de mantequilla.
Mi inspiración he basado en la receta para el Curd en versión light Moje Wypieki.
(si comparáis las recetas [la autora polaca pone el enlace para la página en italiano], veréis que para mi versión preliminar he reducido la cantidad de los ingredientes).
_____________________________________________________
¡Jueguémos, entonces!

Ingredientes:

de una naranja mediana (colado)
1 huevo
1 yema
0,5 cuchara de Maizena
90gde azúcar
1 pizca de clavo molido

Hechicería:

Echar la Maizena al zumo, mezclar bien con el tenedor para que no se hagan los grumos.
Añadir los demás incredientes. Verterlo en un cazo y cocer a fuego lento, moviendo todo el tiempo cuidando que no se nos queme el Curd.
Curd estará listo cuando tenga una consistencia de flan o pudín.

Początek. El comienzo.

(...)

Witajcie!

Postanowiłam, że napiszę więcej o blogu i o sobie, jeśli to wszystko przetrwa.
Na razie daję nam szansę, jemu i sobie...


¡Bienvenidos!

He decidido escribir algo más sobre el blog y sobre mí misma, si todo esto perdura.
Por ahora, nos doy una oportunidad, a él y a mí...